Odporność na Niepewność

better

Niniejszy tekst po raz pierwszy ukazał się na blogu inicjatywy artystyczno-rozwojowej Cyfryka – Wyspa Dnia Niecodziennego. To właśnie tam, na fikcyjnej wyspie, trwają intensywne prace nad odnalezieniem skutecznych metod radzenia sobie z rzeczywistością. Nie łatwo tam trafić za pierwszym razem, ale ci którzy dotarli, często wracają. Aktualna sytuacja pandemiczna i życie w izolacji skłoniło mnie do kolejnej twórczej podróży na Cyfrykę, gdzie odnalazłam spokój i czas na refleksje.

Needing coping skills is not a sign of weakness or mental illness. It means you are a normal human being navigating a truly abnormal culture.

– Faith G.Harper Phd. “Coping Skills. Tools & Techniques for Every stressful situation”

Niepokój

W tej nietypowej sytuacji, do której mamy się jakoś adaptować – w izolacji fizycznej, często odczuwając zmniejszone poczucie sprawczości i wpływu na własną rzeczywistość – silniej odczuwamy konfrontację z samym sobą i naszymi emocjami. To co wcześniej udawało się często rozbroić rozmową, kontaktami społecznymi na ulicy, w pracy, czy wspólną rozrywką, aktualnie nie ma zbyt wielu dróg ucieczki i rozproszenia. Przecież ile można oglądać Netflixa, zapamiętale pracować przed ekranem komputera, albo wisieć na towarzyskich „callach” i monotematycznych ostatnio webinarach. Nasze emocje, często niejasne, niezrozumiałe, które do tej pory rozładowywaliśmy ćwiczeniami fizycznymi, towarzyskimi spotkaniami, niekończącym się działaniem w kierunku osiągania zamierzonych celów, lub dla samego poczucia, że “rzeczy idą do przodu”, teraz zaczynają wypływać na pierwszy plan, w różnych pozornie beztroskich sytuacjach.

I nie ma w tym nic nienaturalnego. Odzywa się dług, który domaga się spłacenia. Dług emocjonalny, który do tej pory udawało się odkładać w czasie, od którego odsuwaliśmy się nieustannym byciem w działaniu. Tymczasem żal, smutek, złość, zwątpienie, lęk, rosły sobie w cieniu, gdy my nie potrafiliśmy na bieżąco dawać im przestrzeni do spełniania swojej roli rozwojowej – wzmacniania nas.

A teraz… teraz gdy chwieją się struktury zewnętrzne, w których nauczyliśmy się funkcjonować w ciągłym ruchu, część z nas z wielkim wysiłkiem podkręca tempo (musi szybko wyrobić sobie nowe umiejętności, aby sprostać obowiązkom; ratuje swoje firmy przed upadkiem finansowym; pomaga bliskim jednocześnie monitorując na bieżąco z zalew informacji), a część zatrzymuje się w poczuciu przytłoczenia i bezradności. To tylko dwie postawy w całym, barwnym spectrum innych reakcji, ale warte przytoczenia, bo wymowne. Nasz gadzi umysł podpowiada nam fight, run or freeze.

Przyszłość staje się zagadką i wszelkie nasze plany, które z nią wiązaliśmy stają pod znakiem zapytania. Trudno to przyjąć i zaakceptować, szczególnie, gdy tkwimy w przyspieszającej, abstrakcyjnej kulturze osiągnięć – kulturze, która nadal siłą rozpędu prze do jakiegoś przodu, sprzedaje, promuje, lansuje, niezależnie od tego, że świat-jakim-go-znamy realizuje swój własny plan.

Doświadczamy silniej niż wcześniej dysonansu pomiędzy tym co realne i wirtualne. Ci z nas, którzy płynnie weszli w świat pracy zdalnej, nie odczuwają pozornie różnicy – choć ona jest potężna. Działamy w systemach, które utrzymują nas w iluzji i konstruują się z naszej energii wyobraźni. Stoimy w rozkroku pomiędzy tym co mówi nam wirtualna rzeczywistość zawodowa, docierające do nas informacje o czarnych żniwach pandemii, lęki i przestrogi innych, wypowiedzi i opinie ekspertów, a tym co coraz mocniej zaczynamy odczuwać wewnętrznie. Niepokój.

Czas

Kilkakrotnie spotkałam się ze stwierdzeniem, że teraz czas jakoś inaczej płynie. Dzień mija szybko, i chociaż czas się kurczy, a my ciągle jesteśmy zajęci, to… nic się nie zmienia i nic nie idzie do przodu. To bardzo ciekawa refleksja nad procesami, w których teraz próbujemy się odnaleźć. W nowej rzeczywistości, na starych zasadach. Brakuje nam dowodów swojego wpływu – skupieni na budowaniu nowych modeli komunikacji i mostów społecznych poprzez technologię, brakuje przestrzeni na stworzenie czegoś, co do tej pory było przez nas uznawane za dostarczenie wartości. Teraz wartość dostarczają ci co fizycznie pomagają innym, świadczą usługi, jednocześnie narażając się. Bohaterowie zmiany. A my, w izolacji pocieszamy się, że też dokładamy swój klocek, bo przecież nie wychodzimy z domu. Jednocześnie nasza własna sytuacja wymyka nam się z rąk.

Pojawiają się również głosy, które nakłaniają do wykorzystania tego czasu dla siebie – rozwojowo, ale przede wszystkim “do nadrobienia zaległości”. Teraz możemy przeczytać wszystkie książki, które na stosie na nas czekały, odhaczyć wszystkie filmy oscarowe, przygotować się porządnie na studia, albo posprzątać te wiecznie zagracone szafy, na które nigdy nie ma odpowiedniego momentu.

Ale czy to też nie jest ucieczka w działanie? Kolejne rozproszenie, pod przykrywką rozwoju? I ile można sprzątać szafę?

Jak sobie radzić?

Nie mam na to złotej rady. Sama szukam i próbuję różnych ścieżek. To do czego chciałabym Was i siebie zaprosić, wiąże się z procesem budowania elastycznych strategii radzenia sobie. Mówię, o próbie bycia samym ze sobą w sytuacjach codziennych Kontakt ze swoimi emocjami, nazywanie potrzeb oraz do krytyczna refleksja nad własnymi działaniami. Metody wchodzenia w kontakt ze sobą, które testuje są przede wszystkim powiązane z działaniami twórczymi. Propaguję i analizuję wpływ drobnych działań kreatywnych, często bezcelowych, na które sami damy sobie pozwolenie, przestrzeń i czas.

To brzmi jak zabawa, ale w rzeczywistości jest dosyć trudne. Wymaga przekroczenia własnych oporów.

To do czego dążymy w takim procesie to oczywiście radość tworzenia, ale również skupienie się na wypracowaniu umiejętności radzenia sobie z emocjami. Myślę o identyfikacji tego co jest moje, a co z zalewających fal zewnętrznych emocji i reakcji moje nie jest. To pierwszy krok do wzmocnienia. Wierzą, że tylko silniejsi, będziemy mogli wejść na drogę skutecznej pomocy innym – osobom, które potrzebują w radzeniu sobie z aktualną sytuacją wsparcia. Nawet jeżeli nie będziemy się narażać fizycznie w bezpośredniej pomocy, to będziemy silniejsi i skuteczniejsi w relacjach społecznych, stanowiąc oparcie, dla tych, którzy potrzebują wirtualnego ramienia drugiego człowieka.

Aktualna sytuacja daje nam szansę na rozwój i wzmocnienie się poprzez  wykraczanie ponad swoje dotychczasowe przyzwyczajenia. Budowanie nowych twórczych rytuałów codziennych, pozwala odzyskać poczucie sprawczości, pogłębia samoświadomość oraz kształtuje nową tożsamość – odporną na niepewność.

Jako osoba sama ucząca się głównie poprzez próby, eksperymenty i zapamiętującą poprzez  nadawanie doświadczeniom emocjonalnych znaczeń, na codzień (sprzed pandemicznej rzeczywistości) buduje dedykowane działania rozwojowe i edukacyjne, które wspierają otwieranie się na świat poprzez wrażliwość, uważność i zabawę. To alternatywny, a jednocześnie komplementarny sposób nauki do dominujących modeli pracy, opartych o powielanie dobrych praktyk, opieraniu się na teoriach i ekspertyzie.

W proponowanym procesie działań twórczych ekspertami, badaczami i odkrywcami, jesteśmy my sami, i w procesie bycia i działania poznajemy nasze silne strony, a wzmacniamy słabsze. Odkrywanie naszych zasobów nadaje nowy sens i pomaga lepiej wyjaśnić innym, co potrafimy i jak możemy pomóc.

Praca w tym nurcie realizuje się w oparciu o odczuwanie procesu działania i siebie samego w tym procesie. Eksperymentujemy z nowymi umiejętnościami, materią, przestrzenią i sprawdzamy, wchodząc w nowy świat z ciekawością i uwagą (przełamując stare lękowe i krytyczne schematy). Wartością z nauki jest refleksja, umiejętność przełożenia doświadczeń na inne aspekty życia, przełamywanie schematów (“bo ja tego nie umiem, bo ja się nie nadaje”), poznanie swoich ograniczeń oraz ćwiczenie w obserwowaniu zmian jakości – w sobie samym jako w twórcy, oraz w efektach swoich działań.

I tak, moment izolacji społecznej może wpłynąć pozytywnie na pierwsze próby. Dzięki temu ośmielimy się, aby spróbować coś samodzielnie stworzyć, bez lęku przed oceną z zewnątrz. Jeżeli wyeliminujemy choć na chwilę własnego “wewnętrznego krytyka” (ten karcący głos, który towarzyszy nam zawsze gdy chcemy zrobić coś spontanicznie, albo po raz pierwszy), uda nam się uzyskać poziom swobody i ciekawości do eksperymentów, z tym co teraz wydaje nam się nieosiągalne.

Twórczość codzienna na Cyfryce

Na Cyfryce, Wyspie Dnia Niecodziennego zapraszamy do otwarcia się na niepewność w myśl idei “Lepiej coś zrobić kiepsko samemu, niż patrzeć jak inni robią to dobrze”. Ta prosta zasada pomaga mi samej utrzymać odwagę, gdy postanawiam zrealizować nowe, nietypowe zadanie, czasem tylko po to, żeby sprawdzić, jak to wyjdzie. Potem tylko pozostaje spróbować, bez oczekiwań rezultatu.

Nie mam jednego utartego modelu czy podejścia działania, ponieważ każdy ma swoje własne zrozumienie, czym jest dla niego twórcze działanie. Przyjmijmy jednak, że “Twórczość Codzienna”, którą uprawiamy na Cyfryce podczas warsztatów i prac indywidualnych zawiera się w przestrzeni i czasie, które sobie świadomie określamy, na działanie skupione tylko na procesie stwarzania –  łączenia kilku nietypowych elementów, przepracowanie nurtującego nas pytania, czy stanu emocjonalnego, czy eksperymentu z pomysłem, o którym zawsze marzyliśmy, żeby spróbować i zobaczyć jak wyjdzie. Kluczowe jest to, że łączymy pracę intelektualną i manualną. Nie tylko opracowujemy jak coś zrobić, ale to samodzielnie wykonujemy.

Ważne, aby Twórczości Codziennej nie łączyć z pracą zawodową. To działanie twórcze i badawcze, które robimy przede wszystkim dla zaspokojenia naszej ciekawości, lub z myślą o innych. Staramy się wyjść ponad inne interesy, powiedzmy ekonomiczne.

Co do rodzajów takiego działania, to mówimy tu zarówno o eksperymencie cukierniczym, pisaniu wiersza, malowaniu obrazu, ale i próbie sił z nowym narzędziem, czy dekompozycją starych zadrukowany kartek, w nową formułę. Wszędzie tam, gdzie wychodzimy poza receptury, reguły gry, przetwarzamy informacje i nasze emocje w nowy sposób, pojawia się proces twórczości codziennej. Zanurzony w osobistym kontekście, wykorzystujący dostępne zasoby, pogłębiający nasze zrozumienia siebie samych i poszerzający horyzonty. Co do samego kierunku działania – może ono być zaplanowane, ale również zupełnie spontaniczne, gdzie najpierw coś tworzymy, a potem nadajemy temu znaczenie. Celem nadrzędnym staje się nie produkt, ale doświadczanie procesu. Różnych procesów i identyfikowanie tego co jest dla nas właściwe, typowe, możliwe.

5 zasad Stop Motion

To co dziś chciałabym zaproponować to kilka zasad, które odkrywam podczas własnych prób z nowym medium – animacją poklatkową. Możecie oczywiście zapytać, dlaczego dorosła kobieta siedzi w domu i lepi z plasteliny krowy, a potem przez wiele godzin je fotografuje w kompletnej ciszy.

A ja odpowiem, że wykonując działania systemowo nieuzasadnione i atypowe radzę sobie z niepewnością, uczę się cierpliwości, niwelowania stresu, odczuwania swojej koordynacji ruchowej, pokory, odwagi do podejmowania niejasnych wyzwań. A przede wszystkim, daje sobie czas. Czas, który jest niezbędny, aby przepracować i poczuć nową wiedzę o “coping skills” – zapamiętać i umiejętnie się nią dzielić.

Pamiętacie? Ja się tak uczę.

Zatem zasady pracy w nurcie Stop Motion, które objawiły mi się w trakcie żmudnego i niezwykle wyzwalającego procesu tworzenia  pierwszej animacji poklatkowej.

Metafora jest stabilniejsza od rzeczywistości

Literatura i sztuka  dawno odkryły, łączące i budujące bliskość, uniwersalne znaczenie metafory. Fikcja, na którą spoglądamy każdy ze swojej perspektywy stanowi w danym kontekście wspólny wątek rozmyślań i działania. Budowanie mostów porozumienia w oparciu o wymowną metaforę, może okazać się stabilniejsze niż próby łączenia się przez pryzmat jednostkowych historii,  w warunkach dynamicznie zmieniających się wartości. Metafory przez swoją otwartość na interpretację, bajkowość, nierealność,  stają się silnym uniwersalnym przekazem w stosunku do chaotycznych, emocjonalnych doświadczeń dnia codziennego. Metafory, fikcyjne opowieści i fabularne narracje w odróżnieniu od prawdziwych doświadczeń, znoszą w pewnym sensie emocjonalne opory i otwiera nas na współodczuwanie, wielość interpretacyjną, zrozumienie i empatię.

Zwróćcie uwagę jak łatwo zapamiętać i zachować w sercu krótkie opowiastki mnichów buddyjskich, a jak trudno zinterpretować intencję wiadomości w dzienniku telewizyjnym. Ciężko zrozumieć jak to “rzeczywiste” wydarzenie, albo “ważna” opinia eksperta, ma się do nas samych. A taka metaforyczna opowiastka, po prostu się nie zmienia. Można na niej polegać, bo wskazuje nam za każdym razem jak do niej wracamy, jak sami się zmieniliśmy.

Myśl tylko jedną klatką do przodu

Przygotowując animację poklatkową, działamy przez pryzmat utrwalonych obrazów, którym nadajemy iluzję ruchu. W języku angielskim “Stop motion” oddaje lepiej wymiar procesowy. Ruch wstrzymany. Proces animacji i nadawania tempa elementom zastygłym na zdjęciu, wymaga wyobraźni, przewidywania i cierpliwości. Wystarczy zbyt się pospieszyć, za daleko przestawić jakiś element naszej układanki, aby w tej iluzji ruchu powstała widoczna luka, przeskok nie do naprawienia. Zatracimy flow.

Uważna praca nad kadrem i każdym najmniejszym drgnieniem elementów jest bardzo istotna. Proces pracy to seria bardzo gęstych mikroprojektów, z których każdy wymaga osobnego opracowanie.

Stop motion ma piękny wymiar uniwersalny, zawieszenia w “tu i teraz”. Pozwala skupić się na jednym ruchu do przodu, poświęcić temu całą swoją uwagę. Wyciszyć. Liczy się tylko stan obecny i kolejny krok. Całościowy plan, wysokopoziomowy cel, staje się tylko delikatnie i cicho pobrzmiewającym, nieistotnym w tym momencie kierunkiem. Kierunkiem, który zawsze można zmienić, gdy dostrzeżemy szczegół, w kierunku które warto postawić kolejny krok.

Mniej detali to więcej ruchu

Mój film tworzę z plasteliny. Nie jest to optymalne rozwiązanie, ale zdecydowanie najprostsze dla amatora. Dzięki temu mogę stosunkowo szybko nauczyć się zasad pracy, ale ujmuje to niestety na jakości wykonania i trwałości bohaterów – w trakcie i po sesji nagraniowej. Ze względu na ograniczenia materii, chcąc uzyskać odpowiednią trwałość, giętkość i elastyczność postaci, należy je uprościć. Zbyt duża liczba szczegółów, albo zachowanie proporcji, może w wielu wypadkach spowodować, że podczas pracy, nasze postacie najzwyczajniej w świecie, rozerwą się, zniszczą, stracą kończynę, czy głowę. Ważnym aspektem staje się balans stabilności małego ciałka i jego estetyki z faktycznymi możliwościami motorycznymi.

Po raz kolejny pojawia się uniwersalna zasada – dopóki nie jesteśmy pewni, czy coś działa, nie przesadzajmy ze szczegółami i estetyką, która obciąży nasz projekt i zablokuje możliwości rozwoju.

Improwizacja dodaje energii, planowanie odbiera

Przyznam, że kierowałam się dosyć luźną wizją całej historyjki. Nie miałam do końca pomysłu na zbudowanie akcji i zakończenie. Wcześniej przygotowałam cały tzw. Front robót – dobrałam aplikacje i programy, które chciałabym przetestować, kilkukrotnie próbowałam budować główną bohaterkę animacji, przygotowałam i przemyślałam tekst, który chciałam zinterpretować. Wiedziałam co chcę uzyskać na poziomie emocji, ale hamował mnie w podjęciu pracy brak koncepcji na rozwój akcji. Zwykle pracując nad animacjami rysunkowymi, mam cały plan w głowie, jednak w procesie pracy i tak usprawniam, zmieniam i wymyślam rozwiązania dużo ciekawsze, lub wymagające wprowadzenia ze względu na odkrywane ograniczenia. To wspomnienie dodało mi odwagi, aby i tu poeksperymentować.

Przemogłam się i zaczęłam opracowywać na żywo animację, modelując i bawiąc się plasteliną z kadru na kadr. Dzięki temu czułam kontrolę nad każdym kolejnym krokiem, i na bieżąco (ponieważ nie można za długo czekać między kadrami, jak w każdej chwili scenografia może ulec zniszczeniu przez przyczajonego i coraz bardziej zaintrygowanego kota) wymyślałam rozwiązania. W zasadzie nie wymyślałam, one same się wymyślały. Nie byłabym w stanie wypracować i zaplanować efektów i rozwiązań, które pojawiały się w trakcie. Widzę, teraz wyraźnie, że nie da się zaopiekować wszyskimi możliwymi scenariuszami – a przynajmniej zajmie to ogromną ilość czasu i zniechęci do twórczego działania.

Kolejna uniwersalna zasada procesu i pracy nad umiejętnościami radzenia sobie wskazuje nam na to, że warto wzmacniać te, które pozwolą nam na spontaniczne działanie w czasie, zbuduję fundamenty dla odwagi i pewności siebie, oraz zniwelują wewnętrzne głosy krytyczne, gdy nie będzie wychodzić “zgodnie z planem”. Nie da się zaprojektować każdej okazji, dlatego w kontekście nadchodzących czasów niepewności, zabawa i twórczość spontaniczna pozwolą nam na wypracowanie odporności i reaktywności na to co nieznane. Jeżeli dzieci uczą się przez zabawę, to my również możemy się wzmocnić tu i teraz, zamiast snuć plany i nadwyrężać umiejętności strategicznego myślenia.

Warto dodać, że im więcej takich małych ćwiczeń będziemy robić, tym łatwiej będzie nam rozwiązywać problemy i reagować niestandardowo w życiu codziennym. Z myślenia “nie da się, muszę kogoś poprosić o pomoc”, wejdziemy w tryb “można to zrobić inaczej, np korzystając z…”

Daj przestrzeń do interpretacji, ale dziel się metodą

Ostatnia (w tym momencie) zasada mówi nam o tym, aby archiwizować wnioski z własnego procesu pracy. Tak jak nasze dzieło – efekt naszego twórczego działania – jest unikalne, intensywne, emocjonalne, wieloznaczne, tak nasza praca w procesie twórczym pozwala na odkrywanie zasad i metod, które mogą nie tylko wspierać interpretacje, ale przede wszystkim wspierać innych w ich rozwoju i działaniach. Wiele odkryć, które dokonamy, będą na tyle osobiste i ważne, że zachowamy je dla siebie. Niejednokrotnie praca twórcza otwiera pokłady emocji i wspomnień, sięgając tam gdzie może niekoniecznie chcemy się zapuszcać. Może mieć wymiar terapeutyczny, ale też odblokowywać dawno zamknięte drzwi i niechciane wspomnienia. Jednak będą też i takie refleksje, które pozwolą nam wzbogacić swój repertuar działań i twórczy narzędziownik – doznamy wglądu, który poza procesem twórczym, który wybraliśmy, nie miałby szans zaistnieć. Warto zapamiętywać i opisywać takie doświadczenia, pokazując jak dane zachowanie, czy działanie miało wpływ na rozwój koncepcji i zaangażowanych w nie osób.

To z czym pracujemy twórczo to wiedza. Tworzymy nie tylko efekt, tworzymy przede wszystkim nową wiedzę – o sobie i o świecie. Subiektywną, nacechowaną emocjonalnie, ale wskazującą na ważne zależności i umiejętności przetrwania. To wiedza bezcenna, i dlatego warto się nią dzielić.

Trwanie

Jakby wrócić na koniec jeszcze raz do zasady pierwszej – stabilnej siły metafory – to mam taką propozycję. Aktualnie funkcjonujemy w przytłoczeniu jedną dominującą, traumatyczną narracją. Ona wisi w powietrzu jak jej niewidzialny bohater. Może to dobry moment, żeby odebrać mu moc sprawdzą i podkreślić  inne aspekty, które nas łączą. Jesteśmy wszyscy cichymi bohaterami dekonsrtuującego się i na nowo tworzącego się świata. Mamy wycinkowe, urywane dostępy do doświadczania go i do pełni informacji. Funkcjonujemy trochę jak w animacji poklatkowej – Stop Motion. Trwamy w iluzji ruchu. Czas płynie inaczej, a nasze działania nie zawsze przynoszą efekty, bo nie da się na jednej klatce pokazać przyczyn, procesu i skutku efektu. Z aktywnej ciągłości stanęliśmy w obliczu trwania. I być może to dobra rzecz. Bo trwanie, też postępuję i się porusza. Po prostu na innych zasadach. Zasadach Stop Motion.

No to teraz prezentacja efektów. Ta daam!

Autor:
Agata Magdalena Nowak
Agata Magdalena Nowak

Artystka i badaczka doświadczeń użytkowników. Trenerka, wykładowczyni, ekspertka testowania użyteczności na Uniwersytecie SWPS w Katowicach (kierunek UX Design). Kierowniczka artystyczna i jedna z głównych koordynatorek wydarzenia WUD Silesia. Ukończyła psychologię oraz transdyscyplinarne studia artystyczne w Wyższej Szkole Sztuki i Designu w Genewie. Swoje poszukiwania projektowe i artystyczne rozwija poruszając się pomiędzy metodyką projektowania spekulatywnego, a nurtem głębokiej ekologii. Rozwija swoją twórczość rzeźbiarską i ceramiczną pod nazwą MORFIKA. @morfika_ceramika

Przeczytaj także

  • Wykład
0
11 marca 2020
Odkrywanie nowych leków z wykorzystaniem AI
  • WUD Silesia
0
28 stycznia 2020
Czym dla Ciebie jest Tu i Teraz?
  • WUD Silesia
0
27 października 2019
Użyteczność, posthumanizm i pieczenie chleba – zbliża się 10 edycja WUD Silesia 2019
Ta strona wykorzystuje pliki cookies w celu zapewnienia wygody przy korzystaniu z pełnej funkcjonalności. Warunki przechowywania i dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach swojej przeglądarki.